Pewnego
dnia stwierdziłem, że nie ma to jak porządna gra na dużym ekranie ze
wspaniałym przestrzennym dźwiękiem. Nie myślcie, że postanowiłem
kupić PS3 lub innego Xbox'a. Nic z tych rzeczy. Przecież mam
najlepszy system do gier, jaki kiedykolwiek powstał - Atari! Moje
ArTARI
znakomicie sprawdza się jako urządzenie do grania. Podłączone jest
jednak do malutkiego monitora 14", a całość stoi w małym pokoju,
gdzie ogólnie jest mało miejsca. Coś za dużo tego małego! Koniec z
tym. Wymyśliłem sobie, że stworzę maszynę, którą bez problemu będzie
można postawić na stałe obok zestawu kina domowego i telewizora LCD
w dużym salonie i żona nie wyrzuci mi jej tłumacząc, iż myślała, że
to nikomu nie potrzebny złom sprzed 30 lat. Tą maszyną oczywiście
będzie Atari!
Tym razem postanowiłem, że własnymi siłami rozbuduję sprzęt
wkładając do środka wszystko, co jest potrzebne do tego, aby cieszyć
się starymi i nowymi grami na dużym ekranie z dobrze brzmiącym
dźwiękiem.
Skoro mają działać nowe gry, to niezbędna będzie rozbudowa pamięci.
Początkowo chciałem iść na całość i dać 1MB RAM'u, ale później
stwierdziłem, że najbardziej rozbudowane gry, jakie znam, potrzebują
maksymalnie 320KB, więc jest to optymalna wielkość. Za takim
rozwiązaniem przemawia również fakt, że będę mógł zrobić to
samodzielnie - wszystkie potrzebne części już mam, więc odpadają
dodatkowe wydatki.
Jeśli ma być duży ekran i to w dodatku LCD,
to zwykłe wyjście TV lub nawet Video już nie wystarczy. W tym
przypadku minimum, to kabel S-Video.
Jak już mamy pamięć i obraz, to potrzebny jest jeszcze dźwięk.
Stereo musi być. Na szczęście, udało mi się wcześniej kupić dwa
zestawy układu AKI-Stereo od spółki Pajero - DarkDK. Przy okazji
będzie nowa klawiatura, co w tym przypadku jest niezbędne.
Wybór pamięci masowej był prosty. Bez wątpienia najodpowiedniejszym
urządzeniem jest SIO2SD.
Dopełnieniem SIO2SD jest jeszcze wymiana systemu na Qmeq, który
potrafi dużo szybciej odczytywać dane z pamięci zewnętrznej niż robi
to standardowy Atari OS.
Bezprzewodowe pady też powinny mieć tu zastosowanie.
Aby całość jakoś wizualnie komponowała się z TV i kinem domowym,
rozbudowane Atari mam zamiar umieścić w ładnej pecetowej obudowie
desktop. To najprostsze, najłatwiejsze do realizacji i dające
naprawdę dobry efekt końcowy rozwiązanie.
Ponieważ ArTARI już jest, musiałem pomyśleć nad nową nazwą. I tak
powstał ARES, czyli ARtari Entertainment System.
Myślę, że nazwa jest adekwatna do zadania, jakie ma pełnić nasz
ukochany komputer.
Poniżej będę starał się umieszczać opisy poszczególnych faz budowy
wraz ze zdjęciami. Może komuś to pomoże w rozbudowie jego sprzętu?
Nie wiem czy uda mi się wprowadzić wszystkie założenia projektu,
ale z pewnością będę się starał.
Trzy, dwa, jeden... Start!
- Atari.
Pierwszy krok, to wytypowanie zwycięzcy, czyli komputera
nadającego się do przeróbek. Z tym nie było trudno. W swojej
kolekcji znalazłem sprzęt z uszkodzoną klawiaturą, która i tak nie
będzie potrzebna. Reszta działała bez zarzutu.
Oto Atari 65XE w pełnej krasie i jego piękne,
niczym jeszcze nie skażone
wnętrze:
Jak widać, płyta główna jest z pamięciami 1-bitowymi i bez złącza
ECI, czyli mamy przed sobą pierwszy model 65XE, jaki produkowało
Atari. Dodatkowe złącze ECI nie będzie nam i tak potrzebne, a
pamięci 1-bitowe są plusem, ponieważ rozbudowa ich jest stosunkowo
prosta - tak przynajmniej można wyczytać w różnego rodzaju
poradnikach.
- Kabel
S-Video.
W zasadzie, to kabel S-Video z wtyczką DIN (od strony Atari)
zrobiłem tylko w celach testowych, aby móc kontrolować postęp prac.
W finalnej wersji, po umieszczeniu płyty głównej w nowej obudowie,
gniazdo DIN zostanie zlikwidowane. Zastąpi je nowe gniazdo S-Video,
które będzie wyprowadzone z tyłu obudowy.
Sam kabelek wygląda tak:
Jak można było się spodziewać, jakość obrazu jest znacznie lepsza
od zwykłego sygnału Video. Sygnału przesyłanego za pomocą modulatora
TV nawet nie sprawdzałem. Domyślam się jego jakości. Poniżej próbki
obrazu Video i S-Video.
- 320 KB
RAM.
Przyszedł czas na pierwsze rozszerzenie, czyli jak z 64 KB
pamięci zrobić 320 KB. Opis przeróbki zaczerpnąłem ze strony
xebox.atari.org. Nie pozostaje nic innego, tylko wziąć się do
roboty!
Na początek trzeba zgromadzić potrzebne części:
- 8 sztuk 1-bitowych pamięci RAM o symbolu 41256
+ podstawki
- układ 74LS158 - układ dostępny w sklepach
elektronicznych
- układ CO25953 - to chyba jedyny i najpoważniejszy minus tego rozszerzenia.
Układ ten, to fabryczny sterownik pochodzący z
Atari 130XE. Na szczęście posiadam uszkodzoną płytę główną tego
komputera, która służy mi dzielnie, jako dawca części, więc również
w tym przypadku nie było problemu ze znalezieniem układu. Z tego, co
wiem, jest możliwość zastąpienia tego układu scalonego samodzielnie
wykonanym sterownikiem. W sieci natknąłem się na schemat takiego
sterownika. Nie podaję go tutaj, ponieważ nie sprawdziłem go i nie
wiem, czy takie rozwiązanie działa poprawnie.
- 2 sztuki oporników 33 Ω
- opornik 1 kΩ
- przewody, koszulki, odpowiednia lutownica, cyna,
odsysacz, dobra
kawa, itp.
Potrzebne kości pamięci znalazłem w rozszerzeniu do Amigi. Jest
ich tam aż 16 sztuk, więc zostanie nawet na drugie rozszerzenie.
Pierwsza sprawa, to wylutowanie 8 układów z płytki przeznaczonej do
Amigi.
Przy okazji wylutowywania
tych 8 układów można dojść do wprawy w posługiwaniu się odsysaczem i
lutownicą, co nam się z pewnością przyda, gdy dobierzemy się do
płyty głównej Atari. Tam żartów już nie będzie.
Teraz muszę wylutować układ o oznaczeniu CO25953 z płyty-dawcy
130XE.
Wszystkie potrzebne elementy mamy już przygotowane.
Kolejnym etapem będzie wylutowanie oryginalnych pamięci z płyty
65XE i wlutowanie w to miejsce podstawek. Jest to jedno z dwóch
odstępstw w porównaniu do oryginalnego opisu przeróbki. Autor opisu
proponuje nalutowanie nowych pamięci bezpośrednio na te, które już
są na płycie głównej. Moim zdaniem to dość trudne zadanie i przede
wszystkim nie daje możliwości łatwej wymiany kości pamięci w
przypadku jej uszkodzenia. Zastosowanie podstawek uważam za
niezbędne i tak też postąpiłem. Wylutowanie kolejnych ośmiu układów
po niedawnym treningu, to już małe piwo. W wolne miejsce po
układach wkładamy podstawki. Teraz czeka nas przylutowanie ich do
płyty. To naprawdę jest już sama przyjemność.
Nalutowanie nowych pamięci na stare i odpowiednie wygięcie pinów
też nie sprawia problemów. Jestem pełen podziwu dla osób, które
potrafią nalutować nowe pamięci bez wyciągnięcia starych i robią to
bezpośrednio na płycie. Stanowczo nie polecam tego sposobu osobom,
które lutownicę mają w dłoni tylko od czasu do czasu.
Teraz z odpowiednią siłą, ale zarazem delikatnie, wkładamy
pamięci do podstawek i wykonujemy połączenia
opisane na wspomnianej wcześniej stronie. Ja zastosowałem jeszcze
jedną zmianę w stosunku do oryginalnego opisu. Otóż układ sterownika
CO25953 nalutowałem na układ oznaczony na płycie głównej, jako U25,
a nie na układ oznaczony U2. Z punktu widzenia schematu nie ma to
żadnego znaczenia, ponieważ chodzi tylko i wyłącznie
o pobranie napięcia zasilania z nóżek nr 8 i 16. Oczywiście można to
zrobić zgodnie z opisem. Efekt będzie dokładnie taki sam.
Płyta z dołożoną pamięcią i jej sterownikiem wygląda tak:
Powyższe
zdjęcia dostępne są w większej rozdzielczości - 3648 x 2056.
Wybierz zdjęcie i kliknij na nim, aby je powiększyć. |
Teoretycznie mamy już 320 KB RAM. Czas sprawdzić, czy
rzeczywiście tak jest. Najpierw testy programami sprawdzającymi
dodatkową pamięć:
Uśmiech od ucha do ucha i kamień z serca babie z końmi... czy
jakoś tak.
Testy testami, ale tu się muszą uruchamiać gry i dema!
Tu przypuszczam, że u każdego nastąpi dłuższa przerwa. Tak się
stało i u mnie. Przecież niedopuszczalne byłoby nie obejrzeć całego
Numena, czy nie poskakać Jackiem. Nie wspomnę już o wybiciu wrogich
jednostek w Commando.
Z premedytacją nie przytoczyłem tu dokładnego opisu montażu pamięci.
Krok po kroku jest to podane na wspomnianej już stronie (xebox.atari.org).
Jest tam naprawdę precyzyjny opis przeróbki. I najważniejsze -
jest bezbłędny! Nie ma sensu abym kopiował ten tekst tutaj. Polecam
odwiedzenie strony z projektem XEbox. Warto!
- Qmeg OS.
Qmeg jest systemem operacyjnym 8-bitowych komputerów Atari (nie
mylić z DOS - dyskowym systemem operacyjnym). Qmeg zainteresował
mnie z powodu jednej cechy. Mianowicie, potrafi on rozpoznać i
używać system turbo stacji dysków. Odczyt i zapis staje się znacznie
szybszy od standardowej transmisji, którą znamy z atarowskiego OS'a.
I co najważniejsze szybka transmisja nie wymaga odczytywania
dodatkowych procedur. Qmeg ma to wszystko w sobie.
Zamiana Atari OS na Qmeg OS polega na wymianie kości pamięci ROM,
w której znajduje się standardowy system, na ROM z nowym systemem.
Powszechnym rozwiązaniem jest umieszczenie w nowej pamięci
(programowalny EPROM) kilku systemów. Ja zaprogramowany układ jakiś
już czas temu zakupiłem (nie posiadam programatora). W pamięci
znalazły miejsce 3 systemy: Qmeg+OS 4.04, Qmeg-OS 4.3 (ponoć jest to
zmodyfikowany przez Gumiego Qmeg v.3) i stary Atari OS. Ten ostatni
jest potrzebny, gdyby okazało się, że jakiś program nie toleruje
Qmeg'a w pamięci. Systemy można przełączać za pomocą malutkiego
przełącznika. To jednak tymczasowe rozwiązanie. Finalnie to układ
AKI (Atari Keyboard Interface) będzie sterował przełączaniem
systemów.
Wylutowujemy pamięć ROM. W jej miejsce wkładamy podstawkę
(zalecam!). Wkładamy nową pamięć EPROM, dokładamy dwa oporniki i
przełącznik. Już. Płyta po przeróbce wygląda tak:
Krótki test i na ekranie mamy:
Plus oczywiście Atari OS, który nie ma swojego Menu, ale ma za to
Self Test...
- Stereo + AKI.
DarkDK i Pajero stworzyli razem doskonały układ interfejsu
klawiatury od komputera PC oraz montaż drugiego układu Pokey w
jednym. Na jednej płytce (projekt Pajero) możemy zmontować sobie
drugi układ dźwiękowy oraz interfejs klawiatury (świetna robota
DarkDK). Na dokładkę jest tam również miejsce na wzmacniacz
słuchawkowy, którego jednak nie będę montował. Płytkę z odpowiednimi
częściami udało mi się kupić (rozeszły się jak ciepłe bułeczki) od
Pajero. Do szczęścia potrzebny jest jeszcze drugi Pokey. I z tym
sobie poradziłem. W stosie rupieci udało mi się odnaleźć
uszkodzonego Pokey'a. Jak się okazało, uszkodzona w nim była tylko
część odpowiedzialna za transmisję SIO, natomiast same przetworniki
dźwięku był ok. Ponownie wyszło na to, że nie warto niczego
wyrzucać, nawet wtedy, gdy pozornie jest to złom!
Układ po montażu wygląda następująco:
Programy testujące oraz gry nie miały żadnych problemów z
rozpoznaniem drugiego Pokey'a.
Całość wmontowanych rozszerzeń, tj. 320 KB
RAM, Qmeg OS i Stereo+AKI wygląda następująco:
To zdjęcie dostępne jest w większej
rozdzielczości - 3648 x 2056. Kliknij na nim, aby je powiększyć. |
- Obudowa.
Umieszczenie całej płyty głównej Atari z tymi wszystkimi
rozszerzeniami w nowej obudowie jest równie ważnym elementem, jak
same rozszerzenia. Dopiero całość będzie tworzyć końcowy efekt.
Obudowa, którą posiadam jest moim zdaniem idealna do tego, aby
postawić ją obok innego sprzętu i nie martwić się, że ktoś się
skrzywi na jej widok. Na razie nie pokażę zdjęcia całości. To
zostawię na koniec. Teraz zajrzyjmy do środka.
Na zdjęciu tego za bardzo nie widać, ale za dużo miejsca to tu
nie ma. Na początek demontujemy wszystko, co nam może przeszkodzić w
założeniu płyty głównej.
Mocujemy naszą płytę główną.
Z powrotem montujemy elementy obudowy. Bez ucinania i piłowania
niestety się nie obyło, ale na szczęście udało się wszystko
poskładać.
Płyta jeszcze nie raz będzie wyciągana i wkładana, bo to nie
koniec montażu. Trzeba jeszcze wyprowadzić wszystkie złącza,
podłączyć zasilanie, zamontować interfejs SIO2SD... Uff, sporo
jeszcze pracy przed nami... eee... to znaczy - przede mną. I dlatego
nacieszmy się choć przez chwilę tym, co już mamy.
- Złącza.
Czas na wyprowadzenie standardowych złącz Atari na zewnątrz nowej
obudowy. Przede wszystkim chodzi o dwa złącza: cartridge'a i
monitorowe, a w zasadzie s-video.
Najłatwiej pójdzie z monitorowym. Wyprowadzamy sygnały luminancji
i chrominancji. Wypada do tego użyć dobrej jakości kabel z
odpowiednim ekranowaniem. Chcemy mieć obraz najlepszy, jak to tylko
możliwe, więc nie oszczędzajmy na tym.
Gniazdo cartridge'a to trudniejszy przypadek. Z doświadczeń
zdobytych podczas budowy
ArTARI
wiem, że nie ma co się bawić we wkładany do złącza
carta "przedłużacz". Najlepszym sposobem, który daje stu procentową
pewność połączenia jest wylutowanie gniazda i wlutowanie w to
miejsce taśmy. Całość wygląda tak:
Złącze SIO też zostało wylutowane i zastąpione taśmą. Jednak w
tym przypadku zrezygnowałem z wyprowadzenie gniazda na zewnątrz.
Taśma będzie prowadziła tylko do interfejsu SIO2SD. Nie przewiduję
podłączania innych urządzeń korzystających z SIO.
Gniazd joysticków nie
usuwałem. Zastosowałem w tym przypadku dostępne w handlu 9-cio
pinowe złącza żeńskie, które są dokładnym odpowiednikiem tych
znanych z Atari.
- SIO2SD, Złącze
Cartridge'a, Włączniki.
Interfejs SIO2SD i jego gniazdo na karty SD połączyłem z gniazdem
cartów, które żywcem jest wycięte (dosłownie) ze starej obudowy
Atari. Rozwiązanie to zastosowałem już w
ArTARI,
gdzie doskonale się sprawdziło, więc nie ma potrzeby wymyślania
czegoś nowego. Wyświetlacz z interfejsu i przyciski nim sterujące
zamontowałem po lewej stronie. Tu muszę trochę ponarzekać na
projektanta płytki interfejsu SIO2SD. Jak można było zrobić płytkę,
w której nie przewidziano jej montażu? Przecież nic by się nie
stało, gdyby była o 5 mm większa z każdej strony, a w rogach były
otwory ø 3 mm. Ale po co?! Niech się ludziska męczą... No i musiałem
się nieźle namęczyć, żeby to jakoś zamontować.
- Problem.
Jak to w życiu bywa, nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.
Tak jest i tym razem. Przy próbie uruchomienia zasilacza, który był
w obudowie, okazało się, że jest uszkodzony. Niestety nie potrafiłem
go wskrzesić, więc pozostało zamontować inny. Jedyny zasilacz, który
miałem był trochę duży, ale co było innego robić? Musiałem jakoś go
wcisnąć do środka. Potwór zajął sporą cześć wolnego miejsca w
obudowie. No cóż, mówi się trudno i buduje się dalej!
- Wnętrze.
Wygląda na to, że wszystko już umieściliśmy w środku. Nie
podawałem tu precyzyjnych opisów, jak co montować, bo przecież
uzależnione wszystko jest od obudowy, jaką posiadamy. Napiszę tylko,
że nie trzeba bać się eksperymentować i próbować różnych rozwiązań,
aby w końcu trafić na to najbardziej nam odpowiadające.
- Tadaaam.
Finał! Zakładamy pokrywę, którą oczywiście wcześniej już setki
razy przymierzałem, aby wszystko dopasować, co do milimetra...
Niech się stanie światłość!
Dziękuję, dziękuję. Te brawa są... w pełni zasłużone!
- Sceny wycięte z filmu.
W trakcie montażu nie obyło się bez cięć. Tym sposobem w obudowie
nie znalazł miejsca sterownik
bezprzewodowych padów, który mam wbudowany do ArTARI i bardzo
sobie chwalę takie rozwiązanie. Wynikło to z bardzo prostego powodu
- braku miejsca. Przedni panel został praktycznie całkowicie
wykorzystany. Płytkę z czujnikiem podczerwieni byłoby dość trudno
wkomponować w to, co już jest. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie,
aby takie urządzenie podpiąć do portów joysticków na zewnątrz i
bawić się bezkablowym połączeniem w grach.
Pierwotnie chciałem wyprowadzić również z tyłu obudowy, oprócz
tych przednich, złącza joysticków i klawiatury, ale z tego
rozwiązania również zrezygnowałem. Tym razem zdecydowały względy
praktyczne. Z tylnych gniazd raczej nigdy bym nie korzystał. Poza
tym dostęp do tyłu obudowy będzie utrudniony, więc nie było sensu
dokładać sobie roboty.
- Co jeszcze?
W niedalekiej przyszłości zamierzam jedynie dodać ładną tabliczkę
z nazwą systemu. Myślę, że będzie to odpowiednia naklejka z nazwą
ARES.
- Koniec.
Poniżej przedstawiam kilkanaście zdjęć, które prezentują ARES'a w
pełnej okazałości podczas działania. Efekt końcowy, który udało mi
się uzyskać jest moim zdaniem bardzo dobry. Piękny, duży obraz,
świetny dźwięk - zabawa na 102! Idę w coś pograć. Trzymajcie się.
Niech
MOS będzie z Wami!
Poniższe
zdjęcia dostępne są w większej rozdzielczości - 1024 x 577.
Wybierz zdjęcie i kliknij na nim, aby je powiększyć. |
|