Mobilne
nie oznacza, że będzie samo jeździło...
ArTARI
oraz ARES to
urządzenia stacjonarne, które trudno gdziekolwiek ze sobą zabrać ze
względu na swoje wymiary i masę. Chęć uczestnictwa w zlotach ze
swoim własnym sprzętem zmusiła mnie do podrasowania jeszcze jednego
komputera. Tym razem w jego naturalnej skórze, czyli fabrycznej
obudowie. Nazwa "przenośne" nie bardzo mi pasowała, więc wyszło -
mobilne. Dlaczego ArTARI? Odpowiedź jest prosta - bo to moje, jedyne
i niepowtarzalne Atari!
Nie będę za bardzo rozpisywał się nad rozbudową i zastosowanymi
rozszerzeniami. Są to standardowe i wszystkim znane rozwiązania.
Zwrócę więcej uwagi na Sio2SD, które w tym przypadku działa
doskonale bez wyświetlacza LCD.
Sam komputer powstał z różnych maszyn. Płyta główna pochodzi z
Atari 130XE, obudowa z Atari 65XE ze złączem ECI, a klawiatura jest
niewiadomego pochodzenia. Ciekawostką jest, że klawisze nie są
wykonane w standardowej technologii znanej z większości modeli serii
XE... ale o tym później...
Zaczynamy!
Tak
wygląda komputer od środka z już zamontowaną elektroniką. Na
kolejnych zdjęciach postaram się pokazać i objaśnić każdy z
dodatków. Każde ze zdjęć jest również dostępne w większej
rozdzielczości. Wystarczy kliknąć na interesującym nas zdjęciu, aby
załadować go i wyświetlić w powiększeniu.
Tu
mamy praktycznie całe rozszerzenie pamięci do 320KB oraz sterownik
do niego. Pamięć została powiększona poprzez usunięcie dodatkowego
bloku układów (druga część 64KB w komputerze 130XE) i włożeniu
w to miejsce pamięci RAM o oznaczeniu
41256. Sterownik, to układ 74LS158 nalutowany na fabryczne "małe MMU",
czyli układ CO25953 Atari.
Dlaczego tylko 320KB, a nie tak popularne ostatnio 1MB? Ano dlatego,
że do wykonania układu sterownika 1MB trzeba mieć parę innych
rzeczy, których nie mam (np. zaprogramowany GAL). Rozbudowa do 320KB
jest bardzo prosta, a wszystkie potrzebne części miałem pod ręką.
Pod
gąszczem przewodów widać tu układ, który zastąpił oryginalny system.
Układ zaprogramowany jest trzema systemami. Pierwszy to standardowy
Atari OS, pozostałe - Qmeg+OS 4.04 i Qmeg+OS 4.3. Do kompletu jest
jeszcze przełącznik, który zobaczymy później.
Stereo.
Płytka od Pajero, czyli Stereo-AKI, ale w zubożonej formie - bez AKI
i bez wzmacniacza. Stwierdziłem, że w tym przypadku nie będzie to
potrzebne. Tu również do kompletu jest przełącznik, o którym trochę
później.
Sio2SD.
To wspaniałe urządzenie wymaga dokładniejszego opisu. Nie będę po
raz kolejny narzekał na utrudniony montaż płytki, bo już to kiedyś
robiłem. Jak widać na zdjęciu jest to uproszczona wersja urządzenia
- pozbawiona tego, co było charakterystyczne dla Sio2SD i wyróżniało
go od innych tego typu patentów. Mianowicie nie ma tu wyświetlacza
LCD! Interfejs wraz z wyświetlaczem jest dość ciężko umieścić w obudowie serii XE. W komputerach serii XL jest to łatwiejsze i daje
dość ładny efekt wizualny. Niestety obudowa XE jest pod tym względem
dużo gorsza. Pomimo faktu, że w środku jest względnie dużo miejsca
na różne dodatki, to dobrego miejsca pod wyświetlacz LCD raczej się
nie znajdzie. Jako, że pracy i zabawy ze współczesnym Atari bez
takiej "stacji dyskietek" sobie nie wyobrażam, a jednocześnie nie
chciałem mieć interfejsu w postaci zewnętrznego dodatkowego
pudełeczka - postanowiłem zrezygnować z wyświetlacza! Jak w takim
razie radzę sobie z mapowaniem plików? Bardzo prosto. Okazało się, że Sio2SD
jest na tyle przemyślanym projektem, iż można się obejść bez
wyświetlacza. Oczywiście nie ma tu mowy o niezależnym od komputera
przeglądaniu zawartości karty SD, ale coś za
coś... Interfejs jest wyposażony "fabrycznie" w program
umożliwiający mapowanie wirtualnych dyskietek i plików - sio2sd.xex.
Niestety jego wygląd i obsługa pozostawia wiele do życzenia, choć
doskonale rozumiem, że program musiał być krótki, aby zmieścić go w
pamięci procesora. Aby używać interfejs bez wyświetlacza konieczna
jest konfiguracja z poziomu Atari. Do tego zadania znakomicie nadaje
się
Atari Commander autorstwa spółki: TeBe, Pajero, Levis. Program
ten nie tylko umożliwia przeglądanie zawartości karty SD, ale
również spełnia rolę menadżera plików w podmapowanych dyskietkach.
Mając zamontowany jeszcze system Qmeg OS, który pozwala na
praktycznie dowolną zamianę miejscami podmapowanych dyskietek -
możemy być szczęśliwi. Niektórzy pewnie słusznie zauważą, że Qmeg
nie załatwi nam podmiany dyskietek bez przerwania wykonywanego
programu (a może da się tak?), co najczęściej nie pozwoli na dalsze
kontynuowanie uruchomionego już procesu. Ale i na to jest rada.
Qmeg może nie potrafi, ale przecież Sio2SD potrafi! Jednoczesne
wciśnięcie przycisków Shift i K3 zmienia miejscami mapowanie dysków
D1: i D2: niezależnie od komputera, czyli bez przerywania
uruchomionej już gry czy dema! Wystarczy wcześniej za pomocą AC lub
standardowego programu konfiguracyjnego "załadować" obie dyskietki
aby później, gdy przyjdzie na to pora wcisnąć Shift+K3 (w sio2sd
oczywiście) i dyskietki zostaną zamienione.
Ja pozwoliłem sobie jeszcze na dodatkowy
przycisk, którego zadaniem jest na chwilę odciąć zasilanie od
interfejsu, co powoduje, że oprogramowanie wewnętrzne zresetuje
sobie bieżącą ścieżkę dostępu i wróci do katalogu głównego. Jeśli
podczas przygotowywania karty pamięci SD do pracy z Sio2SD, jako
pierwszy plik w katalogu ATARI nagramy plik z Atari Commander'em to
sztuczka polegająca na zresetowaniu Sio2SD i naciśnięciu przycisku
K4 podmapuje nam pod D1: właśnie Atari Commander'a! W ciemno! Bez
wyświetlacza! A skoro uruchomi nam się AC, to możemy ładować już
wszystko, co chcemy! Proste i skuteczne.
Szczytem profesjonalizmu byłoby jednak inne
rozwiązanie. Moim zdaniem program zaszyty w procesorze Sio2SD
powinien po uruchomieniu interfejsu lub po naciśnięciu jednego z
przycisków (kombinacji przycisków) - taki mały reset - próbować
wczytać i uruchomić zewnętrzny program do jego obsługi. Priorytet
uruchamiania powinien być następujący:
1. Próba odczytu pliku podmapowanego pod D1:
2. Jeśli pkt. 1 się nie powiedzie (brak podmapowanego
pliku w D1:) następuje próba odczytu pliku SOS.SYS (SD Operating
System - nazwa wymyślona dla przykładu, może być inna) z
katalogu głównego "ATARI". Plik SOS.SYS to program do obsługi kart
SD, jak np. Atari Commander.
3. Brak pliku SOS.SYS powodowałoby uruchomienie
wewnętrznego konfiguratora sio2sd.xex.
Taki mechanizm pozwoliłby wczytywać i uruchamiać dowolny program
do obsługi karty, dokładnie tak, jak robi to system Atari próbując
wczytać po uruchomieniu lub resecie DOS'a ze stacji dysków!
Marzenie...
Gniazda
cinch. Wyjście lewego i prawego kanału dźwiękowego. Ekranowane
kabelki lecą prosto do przełącznika i później do płytki Stereo-AKI.
Ten biały kątownik z prawej strony, to część mocowania Sio2Sd.
Tak
wygląda od wnętrza przełącznik systemów - ten większy, i przycisk
Shift interfejsu Sio2SD - ten mniejszy. Przełączniki umiejscowiłem z
boku obudowy, bo tak mi się najbardziej podobało.
A
to przełącznik mono/stereo - ten większy, i trzy przyciski od
Sio2SD. Od lewej: reset (naciśnięcie rozłącza zasilanie interfejsu),
K4, K3. Pozostałych przycisków z Sio2SD nie ma. Bez wyświetlacza i
tak nie byłyby do niczego przydatne.
Tu
widzimy z zewnątrz duży przełącznik systemów oraz przycisk Shift.
Mono / stereo
(a w rzeczywistości to nawet: mono / lewy kanał / stereo - tak jakoś
wyszło, bo nie miałem innego przełącznika tego typu)
oraz pozostałe przyciski obsługujące Sio2SD z zewnątrz.
Szczelina
z włożoną kartą SD do Sio2SD. Starałem się tak zamontować płytkę
interfejsu, aby na zewnątrz nie wystawały żadne śruby. Bardziej
pasowałaby ta szczelina bezpośrednio nad złączem Expansion, ale ze
względu na duże rozmiary płytki urządzenia nic z tego nie wyszło.
Gniazda
cinch wyjście stereo dźwięku. Myślałem nad tym, aby usunąć modulator
TV, a wtedy - po rozwierceniu otworu przełącznika kanałów - byłoby
można pokusić się o zamontowanie gniazd od wewnątrz, które schowane,
jak teraz gniazdko TV, nie szpeciłyby tak obudowy. Jednak pomysł w
usunięciem modulatora upadł, bo zależało mi na pozostawieniu
wszelkich oryginalnych sygnałów.
Sio2SD
w całej okazałości. Widać tu wyraźnie dwie nakrętki i śrubki
mocujące.
Widok
na szczelinę bez karty SD.
Podłączenie
się do sygnałów SIO nie było trudne.
Diody
sygnalizujące pracę Sio2SD. Żółta i zielona
pracują zgodnie z założeniami konstruktora interfejsu. Czerwona
zapala się tylko na czas wciśnięcia przycisku wyłączającego
zasilanie Sio2SD, ostrzegając tym samym o chwilowej przerwie w działaniu.
Mocowanie
diod od wnętrza obudowy. Wszystkie mają ścięte równo końcówki, aby
można je było w prosty sposób podpiąć do przewodów zasilających.
To
jest właśnie złącze umożliwiające podłączenie diod LED.
Blacha
ekranująca musiała zostać trochę przycięta, aby można ją było
założyć na tak rozbudowaną płytę główną. Nie chciałem rezygnować
całkowicie z ekranu, bo przecież ma on swoje zadanie do wykonania.
Oczywiście dolna blacha, która znajduje się pod płytą główną jest w
całości. Tam nie było potrzeby nic wycinać.
Zakładamy
klawiaturę. O niej samej też warto kilka słów więcej wspomnieć. Jak
już na początku pisałem, nie jest to klawiatura ze standardowymi
klawiszami, które znane są z większości komputerów serii XE. Po
dokładnym przyjrzeniu się klawiszom można zauważyć, że znaki na
klawiszach są nadrukowane (namalowane?) na klawiszach, a nie
wykonane z tworzywa w innym kolorze. Prawdopodobnie jest to wynik
obniżania kosztów produkcji przez firmę Atari, ale to tylko mój
domysł. Klawiatura pracuje poprawnie - podobnie, jak inne tego typu
(nie-sprężynkowe). Napisy na klawiszach są trwałe i na razie nie
zauważyłem, żeby się ścierały. Same zaś znaki, z racji tego, że są
nadrukowane, to sprawiają wrażenie wyraźniejszych niż ich starsze i zapewne droższe odpowiedniki.
Rzut
okiem pod klawiaturę z jednej strony...
...drugiej
strony...
...tyłu...
...i
góry.
Czas
na założenie górnej obudowy. Pierwsze, co należy zrobić, to podpiąć
zasilanie LED.
Takie
właśnie Atari znamy wszyscy. Tu jeszcze bez aluminiowej blaszki z
logo Atari i modelem. Zdjąłem ją przed myciem
obudowy. Tylko trzy dziwne, kolorowe "lampki" nad klawiszem Reset
zdradzają, że nie jest to już standardowo wyposażony model.
LED'y
z bliska. Wyraźnie widać, że nie są wypukłe, ale delikatnie wklęsłe
i nie wystają nad obudowę.
Inny odcień obudowy niż na zdjęciu powyżej wziął się chyba z
tego, że włączona została lampa błyskowa w aparacie.
Jeszcze raz obudowa z każdej strony. Tym razem kompletna.
Przyklejamy
blaszkę z logo. Jest jeszcze na niej folia ochronna.
Mobilne
ArTARI gotowe do podłączenia.
Jeszcze tylko zdjęcia pokazujące diody Sio2SD w akcji.
Całość w działaniu będzie można (mam nadzieję) zobaczyć na najbliższym
zlocie!
|